Krzysztof Suchowierski, mimo młodego wieku jest doświadczonym wolontariuszem. Ma za sobą pracę wolontaryjną w klubie osób niepełnosprawnych „Kontakt”, a także na oddziale onkologii dziecięcej w Białymstoku. W styczniu 2011 roku rozpoczął niezwykły wolontariat. Wraz z Niną Mocior podjęli wyzwanie niesienia pomocy ludziom potrzebującym na innym kontynencie, w egzotycznym kraju, jakim dla Europejczyka jest Rwanda.
Chrześcijańska Służba Charytatywna (ChSCh), wykorzystując możliwości jakie stwarza EVS (European Voluntary Service, czyli Wolontariat Europejski, jedna z akcji programu Młodzież w Działaniu, finansowanego ze środków Unii Europejskiej), od kilku lat kieruje wolontariuszy do pracy poza granicami kraju. W Rwandzie obecność wolontariuszy ChSCh i jej partnerów przyniosła już bardzo wymierne efekty. Dzięki pierwszemu projektowi, „Tubakire szkoły podstawowe bez barier dla dzieci niepełnosprawnych ruchowo”, współrealizowanemu przez Fundację ADRA Polska, powstało 241 podjazdów do szkół, dzięki którym wiele niepełnosprawnych dzieci mogło po raz pierwszy uczestniczyć w lekcjach. Kolejny projekt – kursów pierwszej pomocy dla nauczycieli, pozwolił przeszkolić 278 osób. Powstały kolejne: budowy toalet w szkołach, z uwzględnieniem potrzeb dzieci niepełnosprawnych, szkolenia dla nauczycieli i rodziców dzieci niewidomych i niedowidzących. Obydwa współfinansowane w ramach programu polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP w 2011 r. projekty są w trakcie realizacji.
Obecność wśród Rwandyjczyków, naoczne przekonanie się o dramatycznej sytuacji niepełnosprawnych dzieci zaowocowało także podjętymi na gorąco działaniami, zainicjowanymi przez wolontariuszy we współpracy z ich przyjaciółmi w kraju. Między innymi nawiązanie korespondencji między dzieciakami obu krajów.
- Mieliśmy z Niną zorganizować kilka spotkań, opowiedzieć o naszych doświadczeniach w tym kraju. Pokazać tym, którzy pomagali, ile dobrego zrobili. Stąd moja wizyta w Szkole Podstawowej nr 5 w Białymstoku. Głównym celem było przekazanie listów z zaprzyjaźnionej szkoły w Rwandzie – wyjaśnia Krzysztof Suchowierski. – Każdy opatrzony zdjęciem autora. Białostockie dzieciaki były bardzo zadowolone z tego, że po raz pierwszy mogły zobaczyć swoich afrykańskich przyjaciół. Moi rówieśnicy na wcześniejszym spotkaniu pytali czy jest tam bezpiecznie, czy ładne są tam dziewczyny. Odpowiadałem, że kraj jest bezpieczny, ludzie bardzo życzliwi i uśmiechnięci, a Polki są najładniejsze. Dzieci interesowało jak żyją ich rwandyjscy koledzy, jak wyglądają szkoły w tym kraju, czego się uczą ich rówieśnicy z innego kontynentu.Było trochę zdziwienia i śmiechu, ale i lekcja poszanowania i docenienia tego, co się ma.
Kolejne miejsce, do którego zajrzał Krzysztof, to oddział onkologii Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, gdzie jakiś czas był wolontariuszem. Na spotkaniu 15 czerwca opowiadał o Afryce, pokazywał zdjęcia i przywiezione pamiątki.
- To dla mnie najfajniejsze spotkanie. – uśmiecha się do wspomnienia. - Dzieciaki w maskach, pod opieką mam, niekiedy z kroplówkami, słuchały z zainteresowaniem o Afryce. Było bardzo miło.
W małym przyciemnionym pokoiku pytano o kontynent, zwierzęta. Padały też ważkie pytania: o warunki w lokalnych szpitalach, o choroby, które trapią tam dzieci. Odpowiedzi nie były wesołe, bo afrykańska rzeczywistość chorych dzieci taka nie jest. Pan Krzysztof mówił o przeludnionych szpitalach, gdzie latają muchy, brakuje podstawowego sprzętu medycznego – kroplówek, leków, rękawiczek – o szarych i słabo oświetlonych pokojach, w jakich leżą rwandyjskie dzieci. I widać było, że cieszy się, iż jego słuchacze mają tak różne od małych Rwandyjczyków doświadczenia – troskliwą i fachową opiekę w diametralnie różnych warunkach.